piątek, 20 grudnia 2013

Rozsądne ubieranie w górach CZ.1 - bielizna termoaktywna



Koniec października, listopada to właściwie okres drastycznego zmniejszenia się ruchu turystycznego w górach. Beskidy i Tatry mogą od nas odpocząć, ale ta wzajemna miłość turystów i gór, bywa czasami na tyle silna, że jest się w stanie  przezwyciężyć niekorzystne warunki atmosferyczne i ruszyć na szlak.
Bo cóż może być piękniejszego niż jesienna wycieczka, kiedy słoneczko cudownie komponuje się ze złoto-czerwonymi kolorami, pod stopami uspokajająco szeleszczą liście, dodatkowo amortyzując każdy nasz krok, a cisza i spokój nie są już (w przeciwieństwie do sezonu wakacyjnego) towarem deficytowym. Naprawdę można odpłynąć ;)
A co jeżeli słoneczka nie ma? Jest szaro i mglisto. Liście szeleszczą wywracane i miotane przez porywisty wiatr. Wraz ze zdobywaniem wysokości robi się coraz zimniej. Zaczyna padać, to słabiej, to mocniej, w końcu zaczyna śnieżyć... Brrr
Ale jak to mówi stare norweskie przysłowie: "nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani ludzie" - i powiem wam, że te zimoluby mają rację.
Wielu z nas nie posiada komfortu wybrzydzania na pogodę. Pomiędzy, pracą, studiami, treningiem i domowymi zajęciami, z trudem udaje się wymuskać chociaż jeden wolny dzień, a tu jeszcze jak na złość leje.
Co wtedy robić? Westchnąć ciężko, oddać się kanapie, kalorycznym przekąskom i niedzielnemu blokowi filmowemu? NIE!!!
Otwieramy naszą outdoorową szafę, niczym superbohater przed misją ratowania świata, i zabieramy wszystko to, co sprawi, że nasza wycieczka będzie przyjemna i nie przysporzy nam problemów zdrowotnych. Jeśli tego dopilnujemy, nasza wyprawa, będzie nosiła znamiona przygody, w której człowiek mierzy się z siłami natury, zostanie zahartowany,  a także ma szansę poznać dobrze znane góry z innej perspektywy.
No tak, ale jak się ubrać, żeby było wygodnie, a przy tym ciepło? Żeby nie wystawiać naszego zdrowia na ciężkie próby?
Góry cały czas wymagają od nas rozsądku, jak widać nie tylko na samym szlaku, ale już w domu, kiedy to w naszej głowie kiełkuje pomysł wycieczki. Ostudźmy więc emocje, spójrzmy na termometr, sprawdźmy prognozę pogody dla interesującego nas rejonu. Przy sprawdzaniu pamiętajmy, aby nie sugerować się wyłącznie podawaną temperaturą. Zwróćmy uwagę na siłę wiatru, wilgotność, opady, oraz zachmurzenie. Siła wiatru i wilgotność mają ogromny wpływ na wysokość temperatury odczuwalenej, im będzie ona większa, tym niższa będzie temperatura odczuwalna np. kiedy termometr pokaże nam 10 stopni, wilgotność będzie kształtowała się na poziomie 85%, a wiatr będzie wiał z prędkością 14 km/h, wówczas temperatura dla nas odczuwalna będzie wynosiła około 1-2 stopni. Jak widać różnica jest dość spora, więc nie uwzględniając wyżej wymienionych czynników, ubierając się wyłącznie pod to, co pokazuje nam rtęciowy termometr, moglibyśmy zmarznąć.
Kiedy już zorientujemy się w jakich warunkach przyjdzie nam maszerować, zostaje nam się przed nimi odpowiednio zabezpieczyć oraz wyposażyć plecak w odpowiedni ekwipunek. W turystyce górskiej przyjął się model ubierania warstwowego, na tzw. „cebulkę”. Zakładanie na siebie kilku warstw, daje nam możliwość zdjęcia z siebie warstw wierzchnich kiedy będzie nam za ciepło w trakcie podejścia, i ich ponownego założenia w czasie postoju. O tym ostatnim szczególnie powinniśmy pamiętać, ponieważ urządzając sobie przerwę możemy się wychłodzić w ciągu 3-4 minut, a zakładając, że będziemy mieć na sobie przepocone ubranie nastąpi to jeszcze szybciej. Dlatego założenie polaru czy kurtki wtedy kiedy jeszcze odczuwamy wytworzone w czasie aktywności ciepło, zapobiegnie jego utracie. W celu pewnego uproszczenia, a zarazem lepszego zrozumienia tematu, przyjął się schemat 3-warstwowego ubioru: warstwa termoaktywna najbliższa ciału (nazywana też warstwą podstawową ang. Base layer), warstwa termiczna, oraz zabezpieczająca warstwa wierzchnia. 


Bielizna termoaktywna, pod tą kosmiczną nazwą kryje się odzież najbliższa skórze, najczęściej obcisła, dobrze przylegająca na całym ciele, której podstawowym zadaniem jest termoregulacja. Bielizna ma więc grzać nas, kiedy tego potrzebujemy, a kiedy jesteśmy zgrzani… niestety nie będzie nas chłodzić, ale umożliwi naszemu ciału jak najlepszą wentylację, aby przyśpieszyć ten proces. Mało tego, bielizna termo ma również odprowadzać pot z naszej skóry i szybko się go pozbywać w procesie parowania. Oczywiście im lepszy materiał i zastosowana technologia, tym działanie bielizny jest lepsze. Obecnie producenci prześcigają się w tworzeniu innowacyjnych rozwiązań, aby odzież typu second skin jak najlepiej wpasowała się w wymagania aktywnych klientów. Rozglądając się po rynku, można zauważyć, że standardem stały się płaskie szwy zapobiegające podrażnieniom skóry, ale już produkty z górnej półki posiadają głęboko wpuszczaną impregnację jonami srebra, które stanowią środowisko niesprzyjające rozwojowi bakterii, a co za tym idzie opóźnione jest powstawanie nieprzyjemnych zapachów. Produkty wyższej klasy mogą posiadać tzw. Bodymaping, czyli specjalną konstrukcję idealnie współgrającą z ludzką anatomią i fizjologią. Zgrubienia, wzmocnienia, mniej lub bardziej gęste sploty, mają wspierać pracę mięśni, dodatkowo chronić newralgiczne miejsca przed wychłodzeniem, zabezpieczyć materiał przed uszkodzeniem, jednocześnie sprawiając, że bielizna tego typu wygląda jak w pełni zaawansowany kostium superbohatera. 


Powyższa charakterystyka skupia się głównie na bieliźnie syntetycznej, nieorganicznej, produkowanej głównie z poliestru. Dla tych co nie lubią plastiku doskonałym rozwiązaniem będzie odzież z wełny hiszpańskich merynosów. Ten gatunek owiec, hodowany w większości na górzystych terenach Nowej Zelandii, został obdarzony przez naturę termoaktywnym runem. Termoaktywnym? Oczywiście, ponieważ to runo pełni u owiec tą samą funkcję co u nas bielizna – grzeje i odprowadza nadmiar wilgoci. Człowiek podpatrzył z natury to co najlepsze, i dziś bielizna szyta z wełny merynosów uchodzi za jedną z najlepszych – co ma swoje odzwierciedlenie w cenie. Posiada wszystkie zalety bielizny syntetycznej, wyglądając przy tym mniej cudacznie. Możemy zatem założyć taką koszulkę i wyjść śmiało do góralskiej karczmy, bez obaw o to, że będziemy śmiesznie wyglądać. Norwedzy chodzą w tym na co dzień. 

PO LEWEJ BIELIZNA SYNTETYCZNA FJORD NANSEN, A PO PRAWEJ BIELIZNA Z WEŁNY MERINO MARKI SMARTWOOL

Podsumowując, cechy bielizny termoaktywnej świadczące o jej jakości oraz klasie, którymi powinniśmy się kierować przy wyborze czegoś dla siebie to:

- dzianina poliestrowa (syntetyczna) lub z przędzy merino wool (wełna merynosów)
- zastosowany bodymaping
- anatomiczne dopasowanie
- płaskie szwy
- dzianina z głęboko wpuszczanymi jonami srebra (Ag+) zapewnia bakteriostatyczność (w przypadku bielizny merino raczej nie spotykane ponieważ wełna ma swoje naturalne właściwości bakteriostatyczne)
- przedłużony tył (nie wspominałem o tym, ale jest to szczególnie ważne dla wspinaczy, którzy większość czasu trzymają ręce uniesione nad głowę, wówczas przedłużony tył zabezpiecza nerki przed wyziębieniem)
- zgrubienia materiału oraz specjalna konstrukcja szwowa w celu wspierania pracy mięśni
- szybkość odparowywania wilgoci
- stosunek termiki materiału do potrzeb uprawianej przez nas aktywności






Wkrótce dodam recenzję dwóch koszulek termoaktywnych typu LS (z długim rękawem) naszych rodzimych producentów: STOOR BioLine oraz TERVEL Comfortline. Zapraszam do lektury :) 

A swoją drogą ciekawe jakiej bielizny oni używają:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz