Koniec października, listopada to właściwie okres drastycznego
zmniejszenia się ruchu turystycznego w górach. Beskidy i Tatry mogą od nas
odpocząć, ale ta wzajemna miłość turystów i gór, bywa czasami na tyle silna, że
jest się w stanie przezwyciężyć
niekorzystne warunki atmosferyczne i ruszyć na szlak.
Bo cóż może być piękniejszego niż jesienna wycieczka, kiedy słoneczko
cudownie komponuje się ze złoto-czerwonymi kolorami, pod stopami uspokajająco
szeleszczą liście, dodatkowo amortyzując każdy nasz krok, a cisza i spokój nie
są już (w przeciwieństwie do sezonu wakacyjnego) towarem deficytowym. Naprawdę
można odpłynąć ;)
A co jeżeli słoneczka nie ma? Jest szaro i mglisto. Liście szeleszczą
wywracane i miotane przez porywisty wiatr. Wraz ze zdobywaniem wysokości robi
się coraz zimniej. Zaczyna padać, to słabiej, to mocniej, w końcu zaczyna
śnieżyć... Brrr
Ale jak to mówi stare norweskie przysłowie: "nie ma złej pogody,
są tylko źle ubrani ludzie" - i powiem wam, że te zimoluby mają rację.
Wielu z nas nie posiada komfortu wybrzydzania na pogodę. Pomiędzy,
pracą, studiami, treningiem i domowymi zajęciami, z trudem udaje się wymuskać
chociaż jeden wolny dzień, a tu jeszcze jak na złość leje.
Co wtedy robić? Westchnąć ciężko, oddać się kanapie, kalorycznym
przekąskom i niedzielnemu blokowi filmowemu? NIE!!!
Otwieramy naszą outdoorową szafę, niczym superbohater przed misją
ratowania świata, i zabieramy wszystko to, co sprawi, że nasza wycieczka będzie
przyjemna i nie przysporzy nam problemów zdrowotnych. Jeśli tego dopilnujemy,
nasza wyprawa, będzie nosiła znamiona przygody, w której człowiek mierzy się z
siłami natury, zostanie zahartowany, a
także ma szansę poznać dobrze znane góry z innej perspektywy.
No tak, ale jak się ubrać, żeby było wygodnie, a przy tym ciepło? Żeby
nie wystawiać naszego zdrowia na ciężkie próby?
Góry cały czas wymagają od nas rozsądku, jak widać nie tylko na samym
szlaku, ale już w domu, kiedy to w naszej głowie kiełkuje pomysł wycieczki.
Ostudźmy więc emocje, spójrzmy na termometr, sprawdźmy prognozę pogody dla
interesującego nas rejonu. Przy sprawdzaniu pamiętajmy, aby nie sugerować się wyłącznie
podawaną temperaturą. Zwróćmy uwagę na siłę wiatru, wilgotność, opady, oraz
zachmurzenie. Siła wiatru i wilgotność mają ogromny wpływ na wysokość
temperatury odczuwalenej, im będzie ona większa, tym niższa będzie temperatura
odczuwalna np. kiedy termometr pokaże nam 10 stopni, wilgotność będzie
kształtowała się na poziomie 85%, a wiatr będzie wiał z prędkością 14 km/h,
wówczas temperatura dla nas odczuwalna będzie wynosiła około 1-2 stopni. Jak
widać różnica jest dość spora, więc nie uwzględniając wyżej wymienionych
czynników, ubierając się wyłącznie pod to, co pokazuje nam rtęciowy termometr,
moglibyśmy zmarznąć.
Kiedy już zorientujemy się w jakich warunkach przyjdzie nam
maszerować, zostaje nam się przed nimi odpowiednio zabezpieczyć oraz wyposażyć
plecak w odpowiedni ekwipunek. W turystyce górskiej przyjął się model ubierania
warstwowego, na tzw. „cebulkę”. Zakładanie na siebie kilku warstw, daje nam
możliwość zdjęcia z siebie warstw wierzchnich kiedy będzie nam za ciepło w
trakcie podejścia, i ich ponownego założenia w czasie postoju. O tym ostatnim
szczególnie powinniśmy pamiętać, ponieważ urządzając sobie przerwę możemy się
wychłodzić w ciągu 3-4 minut, a zakładając, że będziemy mieć na sobie
przepocone ubranie nastąpi to jeszcze szybciej. Dlatego założenie polaru czy
kurtki wtedy kiedy jeszcze odczuwamy wytworzone w czasie aktywności ciepło,
zapobiegnie jego utracie. W celu pewnego uproszczenia, a zarazem lepszego
zrozumienia tematu, przyjął się schemat 3-warstwowego ubioru: warstwa
termoaktywna najbliższa ciału (nazywana też warstwą podstawową ang. Base layer), warstwa termiczna, oraz
zabezpieczająca warstwa wierzchnia.
Bielizna termoaktywna, pod tą kosmiczną nazwą kryje się odzież
najbliższa skórze, najczęściej obcisła, dobrze przylegająca na całym ciele,
której podstawowym zadaniem jest termoregulacja. Bielizna ma więc grzać nas,
kiedy tego potrzebujemy, a kiedy jesteśmy zgrzani… niestety nie będzie nas
chłodzić, ale umożliwi naszemu ciału jak najlepszą wentylację, aby przyśpieszyć
ten proces. Mało tego, bielizna termo ma również odprowadzać pot z naszej skóry
i szybko się go pozbywać w procesie parowania. Oczywiście im lepszy materiał i
zastosowana technologia, tym działanie bielizny jest lepsze. Obecnie producenci
prześcigają się w tworzeniu innowacyjnych rozwiązań, aby odzież typu second skin jak najlepiej wpasowała się
w wymagania aktywnych klientów. Rozglądając się po rynku, można zauważyć, że
standardem stały się płaskie szwy zapobiegające podrażnieniom skóry, ale już
produkty z górnej półki posiadają głęboko wpuszczaną impregnację jonami srebra,
które stanowią środowisko niesprzyjające rozwojowi bakterii, a co za tym idzie
opóźnione jest powstawanie nieprzyjemnych zapachów. Produkty wyższej klasy mogą
posiadać tzw. Bodymaping, czyli
specjalną konstrukcję idealnie współgrającą z ludzką anatomią i fizjologią.
Zgrubienia, wzmocnienia, mniej lub bardziej gęste sploty, mają wspierać pracę
mięśni, dodatkowo chronić newralgiczne miejsca przed wychłodzeniem,
zabezpieczyć materiał przed uszkodzeniem, jednocześnie sprawiając, że bielizna
tego typu wygląda jak w pełni zaawansowany kostium superbohatera.
Powyższa charakterystyka skupia się głównie na bieliźnie syntetycznej,
nieorganicznej, produkowanej głównie z poliestru. Dla tych co nie lubią
plastiku doskonałym rozwiązaniem będzie odzież z wełny hiszpańskich merynosów.
Ten gatunek owiec, hodowany w większości na górzystych terenach Nowej Zelandii,
został obdarzony przez naturę termoaktywnym runem. Termoaktywnym? Oczywiście,
ponieważ to runo pełni u owiec tą samą funkcję co u nas bielizna – grzeje i
odprowadza nadmiar wilgoci. Człowiek podpatrzył z natury to co najlepsze, i
dziś bielizna szyta z wełny merynosów uchodzi za jedną z najlepszych – co ma
swoje odzwierciedlenie w cenie. Posiada wszystkie zalety bielizny syntetycznej,
wyglądając przy tym mniej cudacznie. Możemy zatem założyć taką koszulkę i wyjść
śmiało do góralskiej karczmy, bez obaw o to, że będziemy śmiesznie wyglądać.
Norwedzy chodzą w tym na co dzień.
PO LEWEJ BIELIZNA SYNTETYCZNA FJORD NANSEN, A PO PRAWEJ BIELIZNA Z WEŁNY MERINO MARKI SMARTWOOL |
Podsumowując, cechy bielizny termoaktywnej świadczące o jej jakości
oraz klasie, którymi powinniśmy się kierować przy wyborze czegoś dla siebie to:
- dzianina poliestrowa (syntetyczna) lub z przędzy merino wool (wełna
merynosów)
- zastosowany bodymaping
- anatomiczne dopasowanie
- płaskie szwy
- dzianina z głęboko wpuszczanymi jonami srebra (Ag+) zapewnia
bakteriostatyczność (w przypadku bielizny merino raczej nie spotykane ponieważ
wełna ma swoje naturalne właściwości bakteriostatyczne)
- przedłużony tył (nie wspominałem o tym, ale jest to szczególnie
ważne dla wspinaczy, którzy większość czasu trzymają ręce uniesione nad głowę,
wówczas przedłużony tył zabezpiecza nerki przed wyziębieniem)
- zgrubienia materiału oraz specjalna konstrukcja szwowa w celu
wspierania pracy mięśni
- szybkość odparowywania wilgoci
- stosunek termiki materiału do potrzeb uprawianej przez nas
aktywności
Wkrótce dodam recenzję dwóch koszulek termoaktywnych typu LS (z długim
rękawem) naszych rodzimych producentów: STOOR BioLine oraz TERVEL Comfortline.
Zapraszam do lektury :)
A swoją drogą ciekawe jakiej bielizny oni używają: