Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Kowalski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Kowalski. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 lipca 2013

Czarny rok polskiego himalaizmu

  Minęło zaledwie pół roku, a już rok 2013 można nazwać Czarnym Rokiem polskiego himalaizmu. Najpierw sukces pierwszego zimowego wejścia polskiej ekipy na Broad Peak (Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka, Tomasz Kowalski pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego), szybko zgaszony tragedią jaka się później wydarzyła - Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka pozostali w górach. Parę tygodni temu wyruszyła ekipa poszukiwawcza prowadzona przez Jacka Berbekę (brata Macieja), który pragnie odnaleźć brata i odpowiednio go pożegnać. Póki co zlokalizowano tylko jedno ciało na wysokości ok. 7900 m n.p.m, najprawdopodobniej jest to ciało Tomasza Kowalskiego, pokonanego przez chorobę wysokogórską. Co do Macieja dalej nic nie wiadomo, ale jeśli wierzyć krążącym w sieci opiniom, Maciej najprawdopodobniej odpadł od ściany i odnalezienie go będzie bardzo trudne o ile w ogóle możliwe.



Później, w maju, nieudana wyprawa Kingi Baranowskiej i Rafała Froni na Makalu (szczyt miał zostać zdobyty w stylu sportowym bez wspomagania tlenem z butli).



W tym samym czasie działała inna wyprawa - unifikacyjna wyprawa PZA na Dhaulagiri. Wyprawa nie miała na celu wykoania zadnych spektakularnych przejść, a jedynie zdobycie szczytu drogą normalną, a przez to oswojenie się uczestników z wysokimi górami co ma zaprocentować przy następnych wyprawach programu Polski Himalaizm Zimowy. W wyprawie uczestniczyli: Agnieszka Bielecka, Robert Cholewa wraz z Sherpą Sonamem, Marcin Miotk, Tamara Styś, Piotr Tomala, Jacek Żyłka Żebracki, a także kierownik Jerzy Natkański i Dariusz Załuski. Niestety wyprawa również zakończyła się niepowodzeniem.




I przyszedł czerwiec. Artur Hajzer (kierownik programu PHZ) i Marcin Kaczkan wyruszyli aby zdobyć Gasherbrumy (Gasherbrum I i Gasherbrum II). Zadanie to miało być o tyle trudniejsze, że zakładało zdobycie obu szczytów w trakcie jednego ataku trawersując przełęcz łączącą oba szczyty - Gasherbrum Col. W trakcie ataku szczytowego występowały wahania pogodowe i silny wiatr zmusił wspinaczy to rezygnacji jeszcze przed pierwszym wierzchołkiem. Powrót do bazy okazał się być trudny, być może zbyt trudne jak na panujące warunki atmosferyczne. W trakcie trudnego technicznie fragmentu drogi Artur Hajzer odpadł od ściany spadając w stronę kuluaru japońskiego. Marcin Kaczkan był świadkiem upadku. Widział ciało partnera, ale o wszystkim mógł poinformować dopiero po dotarciu do bazy głównej parę dni po wydarzeniu.


Zginął wybitny polski himalaista, twórca programu Polski Himalaizm Zimowy, właściciel marki odzieżowej HiMountain i bez wątpienia wspaniały człowiek. Jeszcze pół roku temu byłem na jego prelekcji w katowickim klubie podróżników Namaste, podpisał mi swoją książkę "Atak rozpaczy", uścisnął dłoń. Mówił wtedy że: "Góry nie są warte poświęcenia nawet paznokcia", a teraz sam zapłacił za nie najwyższą cenę...


Panie Arturze, czapki z głów!

środa, 6 marca 2013

Broad Peak - Nadzieja umiera ostatnia...

 
od lewej Shaheen Baig, Artur Małek, Tomasz Kowalski
 Cały górski świat od ubiegłej niedzieli wpatruje się w Karakorum, gdzie czterej dzielni Polacy: Tomasz Kowalski, Maciej Berbeka, Artur Małek i Adam Bielecki pod kierownictwem legendy polskiego himalaizmu Krzysztofa Wielickiego, walczą z nieposkromionym zimą masywem Broad Peak. Wiemy już, że wszyscy osiągnęli szczyt, ale o sukcesie będzie można mówić dopiero kiedy wszyscy cali i zdrowi znajdą się w obozie głównym.
Od rana ze wszystkich serwisów informacyjnych dochodą niepokojące wieści o braku kontaktu z dwójką wspinaczy, którym nie udało się powrócić po ataku szczytowym do obozu IV (Kowalski i Berbeka). Kierownik wyprawy - Krzystof Wielicki - poinformował głównego organizatora projektu Polski Himalaizm Zimowy - Artura Hajzera - iż uznaje wspinaczy za zaginionych i należy zacząć się martwić, ponieważ dziś w nocy ma nastąpić załamanie pogodowe, a do tego czasu wszyscy wspinacze powinni znaleźć się na bezpiecznej wysokości.

Ta cisza trwa zdecydowanie zbyt długo, choć zazwyczaj radiowa cisza to dobry znak, znak, że są zajęci schodzeniem i nie chcą rozpraszać się nawiązując kontakt radiowy, ale upłynęło już tyle czasu, że zaczynam mięć wątpliwości. Wyobrażam sobie, że jestem w ich sytuacji, na wysokości na której trudno oddychać, każdy oddech to walka. Wycieńczenie organizmu który przestaje się regenerować. Mimo, że warunki pogodowe dobre - jest bezwietrznie - to -35 stopni Celsjusza mrozi palce i stopy. Noc spędzona pod gołym niebem, być może w śnieżnej jamie, również nie daje należytego odpoczynku zmęczonemu ciału... ale ciało jak ciało, to psychika i wola walki jest najważniejsza, a ona też słabnie. Przychodzi noc, a jak wiadomo noc przynosi różne myśli. Być może z miejsca w którym nocowali widzieli nawet obóz IV, może widzieli światła w namiotach, odległość która ich dzieliła od obozu to ok. 500 m - wydaje się mało, ale w takich warunkach to kilka godzin marszu. Co myśleli? Czy było z nimi naprawdę źle?

    Wierzę, że dziś pojawią się dobre wieści, chcę w to wierzyć... że się odnaleźli, przemarznięci, wykończeni i z odmrożeniami ale żywi!

Bo gdyby było inaczej... to taka cena za to czego nikt inny nie dokonał jest zdecydowanie za wysoka.